Obserwuj w Google News

„Ognisko wybuchło. W ogniu pojawiła się postać". Tak rodzimowiercy obchodzą święta

14 min. czytania
Aktualizacja 21.02.2023
17.02.2023 08:52
Zareaguj Reakcja

Nie wierzą w piekło, nie uznają grzechu. Modlą się do ognia i ucztują ze zmarłymi. Wiara w pradawnych słowiańskich bogów wcale nie zanikła. Jak wygląda współczesne rodzimowierstwo?

Szczodre Gody 2022. Jak rodzimowiercy obchodzą święta?
fot. Patryk Wołosz

Szczodre Gody

Główny obrzęd zaplanowany jest na godzinę 14:00. Ale w domu, w którym zatrzymali się członkowie wspólnoty, przygotowania trwają od południa. Ktoś sporządza podłaźniczkę. Ktoś wykonuje ozdoby, które na niej zawisną. Ktoś inny dba o to, by na wieczornej biesiadzie nie zabrakło jedzenia. Jest gwarno, ciepło i przytulnie. Nikt nie wydaje się odosobniony. Każdy ma swoją rolę. Każdy jest użyteczny. Każdy stara się pomóc innym członkom społeczności. Zupełnie jak w tradycyjnym polskim domu w czasie Bożego Narodzenia.

W tradycji rodzimowierczej Szczodre Gody to święto, które kończy stary cykl solarny i rozpoczyna nowy. Obchodzone jest w dzień przesilenia zimowego, ale współcześni Słowianie najwyraźniej wybierają termin obrzędu, uwzględniając swoje zobowiązania zawodowe. W tym roku członkowie Rodzimego Kościoła Polskiego zjechali do Barchowa w trzeci weekend grudnia.

Mała wieś położona niedaleko krajowej pięćdziesiątki powoli staje się głównym miejscem spotkań rodzimowierczej braci. Zakupiono tam nieco ponad jeden hektar ziemi, na której w przyszłości ma stanąć świątynia. Tam też współcześni wyznawcy religii słowiańskiej wspólnie żegnają stary rok i witają nowy. Wydarzenie jest składkowe.

Podłaźniczka
fot. Patryk Wołosz

Kiedy ozdobiona suszonymi owocami i papierowymi bombkami podłaźniczka wisi już nad drewnianym stołem, a jedzenie jest gotowe, rodzimowiercy pakują się do samochodów i jadą tam, gdzie mają spotkać się z bogami i przodkami. Kilkadziesiąt osób udaje się w kierunku lasu, co we wsi liczącej około pięciuset mieszkańców zapewne nie jest codziennym widokiem. W końcu konwój aut zatrzymuje się na poboczu. Dalej trzeba iść pieszo.

Wyboista, ośnieżona droga prowadzi w kierunku Liwca. Po obu jej stronach rośnie gęstwina, z której co kilkanaście metrów wyłania się znak krzyczący: „TEREN PRYWATNY. POZOSTAW PORZĄDEK”.

Kwadrans (i kilka tablic zakazujących wyrzucania śmieci) później docieramy do miejsca, w którym las spotyka się z wodą. Linię drzew od brzegu zamarzniętej rzeki dzieli nie więcej niż pięćdziesiąt metrów. Wystarczająco wiele, by pozwolić na ustawienie drewnianego stołu z żertwą i przygotowanie dużego paleniska. W tym miejscu rodzimowiercy kontaktują się z bogami i duchami przodków.

Przygotowania do obrzędu Szczodrych Godów
fot. Patryk Wołosz

Rodzimowierstwo w Polsce

Rodzimowierstwo słowiańskie to religia etniczna, odwołująca się do dawnej wiary Słowian. Jej wyznawcy posługują się zapisami kronikarskimi, opracowaniami etnograficznymi i źródłami z dziedzin archeologii i antropologii, by jak najwierniej odwzorować system wyznaniowy powszechny dla przedchrześcijańskiej słowiańszczyny. Szacuje się, że współcześnie w Polsce żyje do 10 tysięcy osób, które wyznają wiarę w pradawne bóstwa.

W naszym kraju czynnie działają dwa zarejestrowane rodzimowiercze związki wyznaniowe – Rodzima Wiara oraz Rodzimy Kościół Polski. Różnice pomiędzy nimi zauważalne są przede wszystkim na płaszczyźnie światopoglądowej. Rodzima Wiara przejawia poglądy bardziej prawicowe, a Rodzimy Kościół Polski stara się pozostać apolityczny. To jest główny rozdźwięk pomiędzy jednym związkiem a drugim. Jeżeli chodzi o obrzędy i różnice wyznaniowe, to faktycznie one występują, bo gdyby nie występowały, to nie potrzebowalibyśmy kilku związków. Te różnice nie są jednak szczególnie istotne, bo rodzimowierstwo przede wszystkim czerpie ze źródeł historycznych, a te są wspólne tłumaczy Ratomir Wilkowski, żerca Rodzimego Kościoła Polskiego. Dodatkowo w mniejszych społecznościach tworzone są tak zwane gromady rodzimowiercze, które organizują obrzędy we własnym zakresie.

Rodzimowiercy
fot. Aleksandra Bielecka

Ze względu na niewielką liczbę wyznawców struktura w związkach rodzimowierczych nie jest rozbudowana. Wyróżnia się dwie podstawowe funkcje kapłańskie – wołchwa i żercę. Jeżeli chodzi o historyczną genezę tych dwóch terminów, to główną różnicą między nimi było to, że żercy funkcjonowali na zachodzie, a wołchwowie na wschodzie słowiańszczyzny. Wołchwowie byli poza tym ukierunkowani w głównej mierze na kontakt z duchami przodków, a żercy na kontakt z bogami, chociaż oba te obszary – w różnej skali – wzajemnie się przenikały – wyjaśnia Ratomir. Ich rolą jest także gromadzenie i przekazywanie wiedzy kolejnym pokoleniom wyznawców.

Zamknięcie kręgu. "Przybądź nam, gościu w czerwonym płaszczu"

Ubrany w grubą, obszytą futrem pelerynę ofiarnik przemawia do wiernych, zapraszając ich do zebrania się wokół stosu drew. Kto zdecyduje się na wejście do kręgu, aż do czasu jego rozwiązania nie może go opuścić. Dla bóstw stanie poza kręgiem nie jest żadną ujmą. Ujmą byłoby to, że ktoś z niego wyszedł tłumaczy, podczas gdy dwadzieścioro rodzimowierców staje w kręgu. Pozostali odsuwają się, by zrobić im miejsce. Żerca posługuje się grubym kijem, by wyryć w ziemi linię okalającą zebranych. W ten sposób tworzy przestrzeń, w której mogą godnie przebywać bogowie i duchy przodków. Zataczam tedy wokół nas krąg, by przybyli tutaj bogowie, przodkowie i duchy nam przychylne – ogłasza. Kiedy krąg jest zamknięty, przychodzi czas na rozpalenie świętego ognia. – Przybądź nam gościu w czerwonym płaszczu – nawołuje po trzykroć żerca, pocierając krzesiwo. Wtóruje mu chór zebranych wokół wyznawców. Gdy pojawiają się pierwsze płomienie, ofiarnik z pochyloną głową mówi do ognia: Witaj nam gościu w czerwonym płaszczu. Witajże nam skarbczyku boży, nie dajże nas zubożyć.

Stół z żertwą
fot. Aleksandra Bielecka

Swarożycowy ogniu żywy, zaświeć nam wysoko. Oświeć twarze, ogrzej dusze przybyłe, by oddać hołd (…) rozlega się śpiew trzech osób z kręgu.

Po tym wstępie ofiarnik zwraca się do Świętowita, boga wojny i pomyślności, uważanego jednocześnie za naczelne bóstwo w słowiańskim panteonie. Dziękuje za błogosławieństwa, które przyniósł kończący się rok, i prosi o kolejne w nadchodzącym. Aby zapewnić sobie przychylność boga, składa do ognia mąkę, która jest symbolem ludzkiej pracy; miód pitny, uważany przez Słowian za napój bóstw, oraz kaszę. – Niech ci, którzy odeszli zaznają spokoju, a ich iskra odrodzi się w rodzie. Sława ci, Świętowicie! – kończy. – Sława! – odkrzykują zebrani.

Następnie żerca przemawia do Swaroga, boga ognia i kowalstwa, prosząc o pomyślność w osiąganiu celów. – Niech twoja sprawcza moc i wielka siła zapłonie również w nas. Sława Swarogowi! – nawołuje, posyłając w płomienie piwo, ziarna i miód pitny. – Sława! – odpowiada chór głosów.

Żerca Rodzimego Kościoła Polskiego
fot. Aleksandra Bielecka

Utożsamiany z ogniem i Słońcem Swarożyc ma zapewnić wiernym potrzebne łaski oraz zadbać o obfite zbiory w nadchodzącym roku. Aby przebłagać jego przychylność, żerca ofiaruje mu między innymi ciasto drożdżowe i miód. W ten sposób dziękuje za to, że bóg się odradza. Prosimy o to, by twój ogień zawsze był w naszych sercach – mówi. Kiedy ofiara trafia do ognia, krzyczy: Sława Swarożycowi! – Sława! – wtórują inni.

Następnie mistrz ceremonii mówi do odpowiedzialnego za dostatek w życiu doczesnym Dadźboga, który jest personifikacją słońca. Prosimy, byśmy darzyli naszych bliźnich dobrocią, tak jak ty darzysz nią nas zwraca się do płomienia, składając w ogień bochenek chleba, miód pitny, ciasto drożdżowe i kaszę. Sława Dadźbogowi! kończy. Sława!

– Bożycu, Bożycu, boski królewicu, weźże we władanie świata każdy kraniec (…) Bożycu, Bożycu, świata królewicu, usłuchaj wołanie, czyń swe sprawowanie śpiewa trójosobowy chór.

Nie ma grzechu, nie ma piekła. Jak wygląda świat rodzimowierców?

Wiara rodzimowiercza opiera się na kulcie miejsc, przodków oraz bóstw, z których każde posiada własne cechy i jest utożsamiane z konkretnym elementem rzeczywistości. Ze względu na to, że współcześni Słowianie starają się utrzymywać bliski, sakralny kontakt z naturą. Religia wymusza na nich akceptację pewnych norm. Bóstwa najłatwiej dostrzec w naturze. Nie da się być rodzimowiercą wyłącznie w niedziele. Rodzimowierstwo jest systemem filozoficznym, sposobem na życie tłumaczy Wilkowski. Ze względu na to, że ogień uznawany jest za żywego pośrednika pomiędzy światami ludzkim i boskim, zabronione jest wrzucanie do niego nieczystości i zalewanie go brudną wodą. Z dawnych czasów wynieśliśmy też zwyczaj, że nie kąpiemy się przed Nocą Kupały. Wynika to z tego, że w okresie przesilenia letniego aktywność demonów wodnych słabnie, dzięki czemu kąpiel staje się bezpieczniejsza. Oczywiście katolicyzm dorobił do tego swoją historię, mówiąc, że to dlatego nie kąpiemy się przed Nocą Świętojańską, bo Święty Jan ochrzcił wodę – mówi żerca.

Myśleć, jak rodzimowierca, to znaczy podchodzić z szacunkiem do natury, kultury i tradycji, do słowiańskich bóstw i wszystkich żyjących istot.

Są pewne prawdy uniwersalne – nie zabijaj, nie kradnij, czcij przodków – na które monoteizm nie ma monopolu. Są one w rodzimowierstwie przestrzegane i szanowane - opowiada dalej Wilkowski.

Rodzimowiercy nie uznają istnienia grzechu. Zamiast niego sumienie wyznawców może splamić czyn społecznie naganny. Nie istnieje kara po śmierci. Nie ma koncepcji piekła, jako miejsca wiecznego cierpienia, na które zostają skazani potępieni. Bezpośrednią konsekwencją łamania obowiązujących we wspólnocie zasad jest przede wszystkim nieszczęście w życiu doczesnym. Jeżeli ktoś pójdzie wykąpać się przed Nocą Kupały, to nie zostanie z tego powodu wykluczony ze wspólnoty. Ta osoba, łamiąc ten zakaz, może raczej na siebie samą sprowadzić szkodę. Demony wodne mogą go wciągnąć i utopić wyjaśnia Ratomir Wilkowski. Za szczególnie dotkliwe przewinienia wobec społeczności, albo w przypadku nagłej lub samobójczej śmierci, dodatkową karą może być pośmiertna tułaczka przed ostatecznym trafieniem do Nawii i Wyraju.

Szczodre Gody 2022
fot. Patryk Wołosz

Według nich istnieją dwa zaświaty. Co najmniej z tylu też pierwiastków składa się ludzka dusza. Po śmierci człowieka jeden z nich trafia do zaświata górnego, by po pewnym czasie się odrodzić, a drugi do dolnego, żeby spotkać i zjednoczyć się z przodkami. Jeżeli ktoś za życia dopuścił się szczególnie haniebnych czynów, jego dusza przez pewien czas tuła się po ziemi. W ten sposób naturalny proces związany z umieraniem zostaje zakłócony, a w przywróceniu jego poprawnego biegu pomóc mogą żyjący, na przykład podczas święta Dziadów.

W czasie obrzędów rodzimowiercy często ubierają się w historyczne stroje, choć nie jest to od nich wymagane. Robią to, by zaznaczyć swoje poczucie przynależności do kultury i tradycji oraz zaakcentować podniosłość obchodzonych świąt. Ratomir Wilkowski przestrzega, że nie należy mylić tych praktyk z odtwórstwem historycznym. – Grupy odtwórcze to rodzaj hobby, natomiast nasza wiara wynika z rzeczywistych przekonań wyznawców; jest żywa, nadążająca za współczesnością twierdzi. Jednocześnie zaznacza, by nie traktować religii współczesnych Słowian jako przejawu zacofania.

Religia naturalna, rozwijająca się razem z daną grupą etniczną od początku jej istnienia, opisuje to, co nas otacza. Nie przejawia więc tendencji – jak np. religie dogmatyczne – do pozostawania w opozycji do osiągnięć nauki. Religie naturalne są bardziej bliskie nam nie tylko ze względu na pochodzenie, ale także na swobodę rozwoju wiedzy - mówi Ratomir.

Rodzimowiercą w zasadzie może zostać każdy. Wśród wyznawców wiary w pradawnych bogów znajdują się przedstawiciele niemalże każdej grupy zawodowej. Od pracowników fizycznych, przez informatyków, po nauczycieli. Przeszkodą w kultywowaniu słowiańskich wierzeń nie jest też miejsce zamieszkania. Słowianie wierzą, że więź łącząca ich z kulturą i tradycją jest w stanie przetrwać niezależnie od odległości, która dzieli ich od Polski.

"Sława!". Rodzimowiercy kontaktują się z bogami

W dniu zimowego przesilenia Weles, pan zaświatów, strażnik przysiąg i ten, który obdarza ludzi wiedzą, słabnie. Żeby go zadowolić, Słowianie składają w ofierze mak – jego psychoaktywne właściwości stanowiły dla pradawnych wieszczów częściowe źródło wiedzy o świecie. Mak jest istotnym elementem kultu Welesa także ze względu na opiekuńczą rolę tego bóstwa. To właśnie Weles troszczy się o dusze swoich dzieci, których jest tak wiele, jak ziarenek maku na polu. Twój czas, jako pana powoli przemija mówi żerca, wpatrując się w ogień. Dziękujemy ci za to, że obdarzyłeś nas swoimi łaskami i za możliwość kontaktu z przodkami w czasie Dziadów. Prosimy cię o to, abyś wszystkich swoich dobrodziejstw nam nie szczędził, abyś nas nimi obdarzał nawet wtedy, gdy dnia będzie więcej niż nocy. Sława Welesowi! woła. Sława!

Obchody Szczodrych Godów
fot. Aleksandra Bielecka

Rodzimowiercy wierzą, że Mokosz, bogini Ziemi, w czasie zimy zapada w sen. Aby jej nie zbudzić, ofiary należy składać do ognia delikatnie i po cichu. Są to mleko, miód pitny, marchewki, jabłka i kasza. Mokoszo, choć śpisz, i tobie powinniśmy złożyć ofiarę, byś była nam łaskawa zapowiada żerca. Później naprzód występuje jedna z kobiet, która wcześniej stała w kręgu. Wspomóż tych, którzy mają plany związane z przedłużaniem linii rodowej. Niech im się darzy. Sława Mokoszy! – mówi. Sława! odpowiadają zebrani.

Rolą Peruna, boga wojowników oraz burzy, jest zapewnienie wyznawcom hartu ducha i odporności, by potrafili sprostać wyzwaniom, które przyniesie nowy rok. Czuwaj nad tym, aby nam sił nie zabrakło w nadchodzącym czasie wzmożonej pracy – prosi ofiarnik. Wszystko to, co złe, spal w nas! Uderz gromem, nie czyniąc nam krzywdy, a w zamian za to, przyjmij te orzechy. Wybór orzechów nie jest przypadkowy. Gromowładny Perun niszczy je z łatwością, co ma pomóc jego wyznawcom w przezwyciężaniu życiowych problemów. Orzechy są także symbolem mrocznej strony ludzkiej natury. Posłanie ich w ogień jest zatem elementem duchowego oczyszczenia. Prosimy, abyś jak najszybciej zapłodnił matkę Mokosz, by ziemia wydała obfity plon. Sława Perunowi! mówi na koniec żerca. Sława!

Strzybóg, bóstwo wiatru i bogactwa, proszony jest o to, by nie pozwolił wyznawcom zboczyć ze ścieżki dobra. Dla ciebie ziarno, które kołyszesz i piwo ze zboża ogłasza ofiarnik. Sława Strzybogowi! kończy. Sława! słyszy w odpowiedzi.

W końcu przychodzi czas, by zwrócić się do Marzanny, uosobienia zimy i śmierci. Wtedy twarz ofiarnika wykrzywia się w ponurym grymasie. Mistrz ceremonii podnosi misę z suszonymi owocami i pełnym troski, smutnym głosem mówi: Marzanno, zimowa panno, zimne serce twoje… Czy nie widzisz, że krzywdzisz dzieci swoje? Daj nam się zagrzać, oszczędź nas, byśmy mogli wychować potomków, którzy także będą w ciebie wierzyć. Posil się tym, co martwe i ususzone, a żywe zostaw. Kiedy susz ląduje w płomieniach, ogłasza:  Marzannie sława! – Sława! odpowiadają pozostali.

Jest ona ostatnim bóstwem, które podczas obrzędu wymienia się z imienia. Rodzimowiercy wierzą jednak, że część bogów mogła zostać zapomniana. Aby zdobyć przychylność także tych, w ogień posyłane są resztki żertwy. W płomienie trafiają wino, miód, chleb, orzechy, kasze i mak. Bogom niewymienionym, bogom zapomnianym sława! krzyczy żerca. Sława! – odkrzykują zebrani.

Pamięć o przodkach jest dla nich równie istotna jak kult bogów. Aby i ci, którzy odeszli zaznali spokoju, współcześni Słowianie zapraszają ich do świętego kręgu. Nie tylko podczas jesiennego lub wiosennego święta Dziadów, ale także w czasie Szczodrych Godów. Ogrzejcie się wraz z nami, byśmy mogli wspólnie obdarowywać się dobrocią. Ofiarujemy wam mak, chleb, który jedliście, zboże, które także sialiście, wino na rozgrzanie, a także cydr z tegorocznych jabłek, który jak wy tworzyliście, tak my tworzymy ogłasza ofiarnik. Sława przodkom!

Rodzimowiercy składają jedzenie w ofierze
fot. Patryk Wołosz

Otwarcie kręgu. Bogowie i przodkowie dołączają do biesiady

W ten sposób obrzęd dobiega końca. Jednak zanim ktokolwiek odstąpi od ognia, żerca musi otworzyć krąg i zamknąć sferę sacrum. Sięga po kij, którym wcześniej posłużył się do wyrycia w ziemi świętego kręgu i rysuje wokół zebranych linię. Wtedy po raz ostatni zwraca się do bogów, zapraszając ich na wspólną biesiadę, która odbywa się w wynajętej posiadłości.

Uczta rozpoczyna się o 16:00. Rodzimowiercy przywdziewają na ten czas tradycyjne, staropolskie stroje. Mężczyźni ubierają się w plecione koszule, a niektórzy z nich dodatkowo przywiązują do pasa proste ostrza, schowane w skórzane pochwy. Kobiety krzątają się po domu w sukniach. Ponownie robi się gwarno i wesoło. Na długim stole lądują potrawy, które powszechnie kojarzą się z okresem świątecznym. Jest bigos, ryba po grecku, barszcz i pierogi. Na środku ustawiany jest talerz z jedzeniem dla przodków.

Biesiadę rozpoczyna żerca, dziękując wiernym za przybycie. Następnie przekazuje siedzącej obok osobie bochenek, który wędruje z rąk do rąk. Zadaniem każdego rodzimowiercy jest odłamanie kawałka chleba, by symbolicznie obdarować nim najbliższych.

Dla członków Rodzimego Kościoła Polskiego Szczodre Gody to okazja do zabawy, do spotkania z bliskimi, ale przede wszystkim głębokie przeżycie duchowe. W końcu rodzimowierstwo słowiańskie to nie rekonstrukcja historyczna, a prawdziwa religia.

"Zaczynam dzień, witając się ze Słońcem"

Sława ma 39 lat, ostatnie 9 spędziła na obczyźnie, w Szkocji. Jest mamą, nauczycielką, właścicielką firmy marketingowej i wolontariuszką. Jej wiara w pradawnych bogów zrodziła się z zamiłowania do rodzimej kultury i chęci odkrycia prawdy o pochodzeniu jej rodziny. Będąc na obczyźnie poczułam tęsknotę i zapragnęłam powrotu do korzeni. Te czynniki towarzyszyły mi w moich poszukiwaniach, w robieniu genealogicznych drzew. Chciałam przede wszystkim odpowiedzieć na pytania: „kim jestem?”, „jak ma wyglądać dalszy żywot mój i przyszłych pokoleń?” i „dlaczego jestem tu, gdzie jestem?”. Kiedy te puzzle powoli zaczęły się układać, pojawiła się wiara. Pomyślałam: „Aha, to ma sens. Słowianie wierzyli w reinkarnację w obrębie rodu” wyjaśnia.

Stworzyła grupę rodzimokulturową, z której z czasem wyodrębniła się kilkuosobowa gromada rodzimowiercza. Sława pełni w niej rolę mistrzyni ceremonii, choć nie nazywa siebie żerczynią. Mieszkając w Szkocji zauważyłam, że otacza mnie multikulturowy świat. Dotarło do mnie, że skoro mam na wyciągnięcie ręki różne potrawy, to mogę sięgać też po religie. Zanim odkryłam rodzimowierstwo, odwiedzałam rożne świątynie. Jeździłam do buddystów na medytacje, chciałam szukać siebie. To, co obserwowałam, było ciekawe, ale nie było „moje”. Dzięki temu uświadomiłam sobie, co jest „moje”. Czuję to organoleptycznie, w moich flakach. Wiara w dawne bóstwa jest „moja” tłumaczy.

Rodzimowierca składający żertwę do ognia
fot. Aleksandra Bielecka

Sława nie odcina się od swojej przeszłości. Jak większość Polaków, wychowała się w chrześcijańskim kręgu kulturowym i potrafi wyciągnąć z minionych lat swojego życia odpowiednią naukę. W moim życiu były różne, czasami zawrotne etapy. Dzięki nim nauczyłam się tego, że warto mieć otwarty umysł. To, że porównuję swoje życie z czasów, gdy nie wierzyłam i to, które prowadzę teraz, pozwala mi pewnie stanąć na nogach – mówi.

Kontakt z bogami i przodkami odmienił jej życie. Sława przekonuje, że rodzimowierstwo daje jej poczucie życiowej stabilizacji. Dzięki wierze potrafi zauważyć ślady działalności sił wyższych, których wcześniej nie miała okazji dostrzec. Zaczynam dzień, witając się ze Słońcem. To nie znaczy, że tracę zmysły. Po prostu to robię, bo to pomaga mi zachować równowagę w życiu. W każdej części mojego życia dostrzegam działalność bogów i moich przodków. Widzę różne znaki, pokłosie czynności magicznych, które uskuteczniamy podczas obrzędów. Ślady działalności bogów widzę nawet w pogodzie.

– Mieszkam w kraju, w którym non stop leje. Wszystkie obrzędy organizujemy na zewnątrz i one zawsze są w pełnym słońcu. Bardzo często przed samym obrzędem jadę samochodem z włączonymi wycieraczkami i myślę, że nic z tego nie będzie, a później wychodzi piękne słońce. Myślę sobie: „Jesteście tu, chcecie, żebyśmy to robili!”. Ta wdzięczność, którą okazujemy bogom, zaczyna do nas wracać. Nie tylko ja zauważam te drobne znaki. Podczas tegorocznych Dziadów wszyscy je widzieliśmy.

Dziady. "Całe ognisko wybuchło. W ogniu pojawiła się postać"

Sława: Przeprowadziliśmy obrzęd w ruinach zamku. Właściciel, który mieszka w innym skrzydle, został wcześniej dokładnie poinformowany o tym, co zamierzaliśmy robić. Wspomniał nam, że w budynku są duchy, więc musieliśmy przyjechać na miejsce trochę wcześniej, żeby z nimi porozmawiać. Ich obecność czuliśmy od samego początku. Oni tam po prostu byli i to było niesamowite, bo nikt z nas się nie bał.

Na początku ugościliśmy tych tak zwanych domowników, czyli duchy domu, więc wszystkie odpowiednie czynności magiczne zostały wykonane. Przygotowaliśmy im między innymi mleko i ręczniki. Mówiłam do nich po angielsku, a potem po polsku.

Później rozpaliliśmy święty ogień i zaczęliśmy zapraszać naszych przodków. Chwyciłam świeczkę i przez uchylone okno zawołałam trzy razy: „Dziady, dziady, chodźcie do nas wieczerzać. Proszę was na wieczerzę”.

Poprosiłam Welesa o otwarcie bram Nawii. W momencie, w którym to zrobiłam, całe ognisko wybuchło. W ogniu pojawiła się postać. Na początku zmroziło mi krew w żyłach. To była taka moc… Każdy, kto brał udział w obrzędzie był zachwycony. Ludzie zastanawiali się, co się dzieje. Czuliśmy ich obecność. Przodkowie byli głodni, a my ich nakarmiliśmy.

Na koniec wróżyliśmy sobie z drewnianych krążków, które miały dosyć dziwną linię lotu. Pękały szkła, nagle butelka rozsypała się w drobny mak po całej komnacie. Ze stołu spadały rzeczy, które były ustawione na środku blatu. To nie mogło się dziać bez udziału osób trzecich. Do tego dochodziły nasze wewnętrzne odczucia, które świadczyły o tym, że nie byliśmy tam sami.

Słownik pojęć:

  • Nawia i Wyraj – dwa zaświaty w wierzeniach słowiańskich
  • Podłaźniczka – ozdoba wykonana ze świerkowych gałęzi, którą w czasie Szczodrych Godów zawiesza się pod sufitem
  • Słowianie – w tekście termin odnosi się do wyznawców wiary rodzimowierczej
  • Żerca – kapłan, ofiarnik, mistrz ceremonii rodzimowierczych
  • Żertwa – ofiary składane bogom przez żercę
Redakcja poleca