Polki jednak nie mają jeszcze dość? Tylko połowa z nich zamierza pójść na wybory
– Chcę oddać mój głos, by mieć wpływ na to, jak będzie wyglądać moja przyszłość – tłumaczy Weronika, 32 lata. - Kiedyś przeczytałam, że osoby, które nie głosują, odbierają sobie prawo do narzekania. I też tak uważam – zaznacza Jola, 26 lat. – Ja postrzegam chodzenie na wybory jako ukłon w stronę kobiet, które tego robić nie mogły – podkreśla z kolei Gosia, 27 lat. – Mogłoby się wydawać, że pojedynczy głos nie ma znaczenia, ale kiedy wiele osób się od tego głosu wstrzymuje, w kraju dzieją się rzeczy, na które patrzymy z coraz większą zgrozą – dodaje Magda, 32 lata.

Wszystkie deklarują, że pójdą na zbliżające się wybory. Nie jest to niestety oczywiste. Kobiety – zwłaszcza te poniżej 40 roku życia – wciąż często omijają lokale wyborcze.
Kobiety same sobie odbierają głos
Cztery lata temu, 13 października 2019 roku, frekwencja podczas wyborów parlamentarnych wyniosła 61,1 proc. Według sondażu exit poll przeprowadzonego przez IPSOS dla TVN24 najwyższy współczynnik uczestnictwa w głosowaniu odnotowano w grupie wiekowej 40-49 lat. Młodzi wyborcy, a więc osoby w przedziale wiekowym od 18 do 29 lat nie stawili się przy urnach aż tak tłumnie. Ponad połowa z nich postanowiła bowiem nie zagłosować wcale (frekwencja 46,4 proc.). Ile młodych kobiet w 2019 roku oddało swój głos? Państwowa Komisja Wyborcza nie analizuje danych frekwencyjnych, biorąc pod uwagę płeć. W sondażach oddanie głosu deklarowało wówczas jednak 2/3 kobiet. To dużo.
Przynajmniej biorąc pod uwagę obecne analizy i prognozy. Z sondażu Ipsos przeprowadzonego dla OKO.press i TOK FM w marcu 2023 roku 100-procentową pewność udziału w wyborach zadeklarowało bowiem tym razem zaledwie 55 proc. kobiet w wieku od 18 do 39 lat. Wszytko wskazuje na to, że kobiety wycofują się z życia politycznego, jednocześnie ustępując miejsca mężczyznom. Między innymi tym, którzy deklarują, że 15 października poprą Konfederację na czele ze Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Januszem Korwinem-Mikke.
Przypomnijmy. Tym samym Sławomirem Mentzenem, według którego „z badań wynika, że dzieci, które dostają klapsy, mają mniej problemów”. Tym samym Krzysztofem Bosakiem, który twierdzi, że zaostrzenie zakazu aborcji to „rozstrzygnięcie na korzyść prawa do życia”. Tym samym Januszem Korwinem-Mikke, który uważa, że kobiecie „czasami trzeba przylać, żeby zamknęła buźkę”.
Kobiety, naprawdę nie macie jeszcze dość?
Aż 45 proc. kobiet w wieku od 19 do 39 lat nie chce iść na wybory, a przecież, statystycznie rzecz biorąc, to właśnie te kobiety – odpowiadając na pytania ankieterów o to, czemu dzietność w Polsce jest bardzo niska – tłumaczyły, że Polska po prostu nie jest dobrym krajem do rodzenia i wychowywania potomstwa ze względu m.in. na: niski poziom opieki okołoporodowej, niedostateczne warunki mieszkaniowe młodych rodzin, czy też, chociażby, ograniczony dostępem do badań prenatalnych.
Zobacz również: Poroniła. Prokuratorka kazała szukać płodu w szambie. "Wstydzę się za moich kolegów"
Statystycznie to właśnie te kobiety przez ostatnie cztery lata wiele razy wychodziły na ulice dużych miast i mniejszych miasteczek z transparentami w dłoniach, wieszakami, czarnymi parasolkami i błyskawicami na policzkach. To one w październiku 2020 roku, gdy zaostrzenie prawa aborcyjnego dochodziło do skutku, krzyczały, że nie chcą być traktowane jak inkubatory. We wrześniu 2021 roku, gdy ciężarna Iza z Pszczyny zmarła w szpitalu w wyniku wstrząsu septycznego, grzmiały: „Ani jednej więcej”, a jeszcze kilka tygodni temu (w lipcu 2023 roku) wyrażały swoją solidarność z Joanną z Krakowa.
Tym bardziej trudno uwierzyć, że młode Polki – którym konsekwentnie zabierane są kolejne prawa i możliwości – nagle umywają ręce. Że chcą potulnie siedzieć i patrzeć, jak mężczyźni układają parlament. Że chcą nadal żyć w kraju, w którym wicepremier uważa, że niska dzietność spowodowana jest „dawaniem w szyję”, a minister nauki i szkolnictwa chce „gruntować cnoty niewieście”.
„Nie pójdę. To farsa, nie wybory”
Co mówią kobiety, które otwarcie deklarują, że 15 października nie wybierają się na wybory? Pośród wielu głosów coraz rzadziej usłyszeć można nieco wytartą już formułkę: „mój głos nic nie zmieni”. Najczęściej panie tłumaczą swoją decyzję tym, że żadna z propozycji nie spełnia ich oczekiwań. – Ja bym bardzo chętnie poszła na wybory. Chętnie bym zagłosowała. Ale na kogo? – pyta jedna z kobiet na forum. I tłumaczy: – Poglądy mam liberalne w kwestii gospodarki, konserwatywne w kwestiach obyczajowych.
Podobnych komentarzy w mediach społecznościowych jest wiele. – Nie idę, bo nikt mnie nie przekonuje – to najczęstszy argument młodych kobiet, które nie zamierzają zagłosować. – Gdyby ktoś mnie przekonał, poszłabym. Na razie obserwuję i czekam – zaznacza kolejna kobieta. – Na co? Aż nie będzie co zbierać? – pyta ironicznie inna internautka, odpowiadając.
Są też kobiety, które brak głosu uważają za pewnego rodzaju niemy sprzeciw. – Ja też nie pójdę, ale nie ze strachu, tylko żeby zaprotestować – tłumaczy jedna z kobiet na forum. – To farsa, nie wybory – zgadza się kolejna, jednocześnie podkreślając, że swoją nieobecność uważa za bojkot obecnej sytuacji politycznej. Pozostaje tylko pytanie: jakie konsekwencje miałby przynieść bojkot po cichu?
Są też kobiety, które nie zamierzają oddać swojego losu i przyszłości przyszłych pokoleń w obce ręce i – tym samym – 15 października zamierzają wziąć sprawy we własne. – Nie interesowałam się polityką, ale ostatnie lata mi pokazały, że przyjmowanie obojętnej postawy jest krzywdzące dla całego społeczeństwa. Daje politykom wrażenie bezkarności, przez co pozwalają sobie na zbyt wiele – tłumaczy Magda z Warszawy i dodaje. – Mogłoby się wydawać, że pojedynczy głos nie ma znaczenia, ale kiedy wiele osób się od tego głosu wstrzymuje, w kraju dzieją się rzeczy, na które patrzymy z coraz większą zgrozą. My także odpowiadamy za to, czy uda się je powstrzymać.
Podobnego zdania jest Jola – ona również za nieco ponad dwa miesiące pojawi się w lokalu wyborczym. Dlaczego? – Pójdę na wybory, ponieważ chcę mieć wpływ na to, co dzieje się w moim kraju. Kiedyś przeczytałam, że osoby, które nie głosują, odbierają sobie prawo do narzekania. I też tak uważam. Jak można krytykować coś, obok czego przechodzimy obojętnie i nie robimy nic, żeby to zmienić? - pyta retorycznie.
Dla mnie możliwość wyboru w każdym aspekcie życia kojarzy się z wolnością. Człowiek wolny to ten, który może decydować o sobie, o tym, w jakiej rzeczywistości chce się budzić każdego dnia. Dlatego chcę oddać mój głos, by mieć wpływ na to, jak będzie wyglądać moja przyszłość
- Przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna w zakonach. „Mam dość, chcę odejść”
- Podróżowała pociągiem z dzieckiem. „Polska jest obrzydliwym krajem dla matek”
- Nie wszyscy ojcowie mają powody do dumy. "Wyjątkowa skala zadłużenia alimentacyjnego”
RadioZET.pl