Kurierka spóźniona przez wizytę w toalecie. Klientka ją zwyzywała
Influencerka Ariana Fletcher wywołała w Internecie burzę. Źródłem afery okazała się dostawa UberEats. Ariana opublikowała na Twitterze fragment rozmowy z kobietą odpowiedzialną za dostarczenie jej posiłku. Gwiazdę mediów społecznościowych oburzyła prośba o chwilę cierpliwości związanej z koniecznością skorzystania z toalety przed dowiezieniem jedzenia. Nie przebierała w słowach.

Zamieszczona na Twitterze wymiana wiadomości z kurierką doczekała się ponad 13 milionów wyświetleń. W odpowiedzi na wiadomość informującą o krótkiej, łazienkowej przerwie, Ariana napisała:
Czy możesz przynieść moje jedzenie pod drzwi, zanim to zrobisz? Mój dozorca na ciebie czeka.
Kobieta zaproponowała wobec tego, że poprosi o dostarczenie posiłku męża.
Nie wiadomo, czy konwersację kontynuowano; znana jest natomiast reakcja influencerki. Dostawa UberEats rozwścieczyła ją do tego stopnia, że nie wahała się, by pozostawić na zamieszczonym zrzucie ekranu danych kurierki - jej imienia oraz numeru rejestracyjnego samochodu.
Dostawa UberEats. Wsparcie klienta przeprasza
Ariana Fletcher kojarzy się obserwatorom z ciętym językiem i mocnym charakterem. Wydaje się, że i ta sytuacja jest potwierdzeniem jej wizerunku. Ariana dołączyła do viralowego posta własny komentarz, którego zdecydowanie nie można nazwać dyplomatycznym. Dostawa UberEats nie dostała taryfy ulgowej.
To jest, k*rwa, obrzydliwe i nieprofesjonalne w ch*j!!! Anulowałam moje zamówienie błyskawicznie, już nigdy w życiu nie użyję UberEatsa. Wasi pracownicy odwalają taki syf, PIER*OLONA OHYDA!!! - napisała, oznaczając oficjalne konto UberEats na Twitterze i kończąc wypowiedź mnóstwem wykrzykników.
Na bardzo emocjonalny wpis zareagowało oficjalne konto uberowego wsparcia klienta. Pod postem pojawił się komunikat Uber Support:
Cześć, Ari – przykro nam z powodu tej sytuacji i rozumiemy Twoje obawy. Niedługo odezwiemy się do Ciebie za pośrednictwem aplikacji.
Pod postem zaczęli udzielać się również internauci, piszący o własnych, nieprzyjemnych doświadczeniach związanych z Uberem i atakujący firmę.
Dostawa UberEats: prawa pracownicze czy „klient nasz pan”?
Awantura ma drugie dno. Wywołała w przestrzeni internetowej dyskusję dotyczącą praw pracowniczych i zaspokajania podstawowych potrzeb fizjologicznych w trakcie pracy. Użytkownicy zaczęli się zastanawiać, czy konieczność skorzystania z toalety przez dostawcę – zwykłego, funkcjonującego jak wszyscy człowieka – naprawdę musi być klasyfikowana przez klienta jako utrudnienie i zbędna ekstrawagancja. Internautka o nicku sxshayy zapytała:
Jeśli jesteś zła za to, że skorzystała z toalety...chcesz się zastanowić, co robią ludzie przygotowujący jedzenie?
Spora część komentujących stanęła zatem po stronie dostawczyni.
Inni zdają się jednak rozumieć oburzenie Ariany – sytuację odczytują jako zabranie odebranego od restauracji posiłku prosto do toalety.
Z perspektywy osoby, która dostarczała kiedyś jedzenie: Ari ma rację. Poczekałabym aż do realizacji zamówienia lub skorzystałabym z łazienki w restauracji podczas czekania na odbiór jedzenia – zasugerowała internautka o imieniu Camryn.
Zobacz także: Jak się zrelaksować? Te produkty spożywcze pomogą ci ukoić nerwy
Nie wiadomo, czy Arianie i Uberowi udało się dojść do ostatecznego porozumienia.
RadioZET.pl/@AriTheDon/Twitter/Mirror.co.uk