Całujesz dzieci w usta? „Z psychologicznego punktu widzenia to strefa erogenna”
Całowanie dzieci w usta przez bliskich i krewnych to temat, który nieustannie budzi kontrowersje. Badania pokazują, że około 40 proc. rodziców nie widzi nic złego w takim zachowaniu dorosłych. Eksperci ostrzegają jednak, że soczyste buziaki prosto w usta mogą zawstydzać i wprawiać w zakłopotanie maluchy. Ponadto nie są zdrowe. – Dla dziecka, które dopiero buduje swoją odporność mogą stanowić istotne zagrożenie – ostrzega Agnieszka Pomykała-Słupianek, lekarka w trakcie specjalizacji z pediatrii na Instagramie znana jako Pani Zdrowia Swoich Dzieci.

Czy rodzice i bliscy powinni całować dzieci w usta? Zwolennicy takiego zachowania są zdania, że ten prosty gest jest najlepszym sposobem na okazanie rodzicielskiej miłości i czułości. Przeciwnicy uważają z kolei, że pocałunek prosto w usta to ingerencja w intymność dziecka, która może zaburzyć poczucie bezpieczeństwa malucha.
„Buziak, który kojarzy się z romantyczną relacją”. Czy całować dzieci w usta?
– Zawsze na pożegnanie całuję moją córeczkę w czoło lub w policzek. To dla mnie naturalna forma wyrażania miłości. Mój partner myśli o tym nieco inaczej. Właściwie od zawsze całuje malutką w usta – na dobranoc, na powitanie, na pocieszenie. Tak został nauczony przez swoich rodziców, więc dla niego to coś oczywistego. Przyzwyczaiłam się do tego widoku. Niedawno jednak zostałam wezwana do przedszkola córki.
– Nauczycielka zwróciła uwagę, że mąż, żegnając się z dzieckiem, za każdym razem daje mu buziaka w usta. Zaznaczyła, że to niestosowne, bo dziewczynka jest już duża, a to buziak, który „kojarzy się z romantyczną relacją”. Poprosiła, by okazywać miłość dziecku w inny sposób, przynajmniej przy ludziach. W domu zwróciłam uwagę mężowi. Zdziwił się, że to może komuś przeszkadzać. Przecież to zwykły całus taty i dziecka – opisała swoją sytuację młoda mama na jednej z internetowych grup zrzeszających rodziców dzieci w wieku przedszkolnym. Pod postem wywiązała się zażarta dyskusja. Zarówno zwolenników, jak i przeciwników takiego okazywania miłości dziecku nie brakowało.
Zobacz również: Lekarz pokazał, co dzieje się w brzuchu kobiety ciężarnej. Włożył kamerę do macicy
Czy całowanie dzieci w usta rzeczywiście jest niestosowne? Chociaż może wydawać się, że to jedynie niewinny gest sympatii, amerykańska psycholożka dziecięca, prof. Charlotte Reznick odradza opiekunom tego typu czułości. Reznick podkreśla, że pocałunki w usta powinny być zarezerwowane tylko dla kochanków. Ostrzega, że całowanie dzieci w ten sposób przez rodziców może przyczynić się do zaburzenia ich granic. Według amerykańskiej ekspertki maluch, naśladując dorosłych, może zacząć okazywać w ten sposób sympatie również kolegom i koleżankom.
Psycholog dziecięcy, Roksana Benedykciuk również uważa, że to niepokojąca praktyka. Ekspertka zaznacza bowiem, że z psychologicznego punktu widzenia usta są strefą erogenną. Podkreśla, że kilkulatek nie zawsze potrafi jasno oświadczyć swój sprzeciw, ponieważ dopiero uczy się komunikacji.
– Dziecko nie ma narzędzi do tego, aby obronić się przed tym, co jest dla niego niekomfortowe i niechciane – tłumaczy Roksana Benedykciuk w rozmowie z portalem RadioZET. Dodaje, że jeśli maluch nie ma ochoty na całusy prosto w usta lub jakąkolwiek inną formę czułości, najczęściej komunikuje to niewerbalnie. Warto więc dokładnie przyglądać się mimice i gestykulacji dziecka.
Zazwyczaj maluchy w takich sytuacjach odginają się, próbują wyszarpać się z uścisku czy po prostu odwracają głowę.
Szorstka broda wujka, zbyt intensywne perfumy babci. „Dziecko zmuszone do czułości wobec innych czuje strach”
– Nie całuje dzieci w usta i walczę o to, żeby moi bliscy też tego nie robili. Ale czasami mam wrażenie, że to walka z wiatrakami. Właściwie na każdym rodzinnym spotkaniu zdarzają się komentarze „daj cioci buzi”. Gdy widzę moich bliskich nadstawiających usta do pocałunku, protestuję. To do nich jednak nie dociera i za kilka tygodni sytuacja się powtarza. Ręce mi opadają – mówi Aneta, mama kilkuletniego chłopca. – Nie chce, żeby dziecko było obcałowywane przez wszystkich wokół, bo sama doskonale pamiętam, jak w dzieciństwie bardzo bałam się takich wyrazów czułości. Święta potrafiłam spędzić pod stołem, żeby tylko ciocie nie uraczyły mnie śliskim muśnięciem – dodaje.
Psycholog dziecięcy, Roksana Benedykciuk podkreśla, że w podobnych sytuacjach rodzice powinni bronić dziecka i pilnować, by strefa komfortu malucha nie została przekroczona. – Pamiętajmy, że dzieci mogą zwyczajnie nie chcieć kontaktu fizycznego z osobami, które znają. Mają prawo uchronić się przed szorstką brodą wujka lub zbyt intensywnym zapachem perfum babci – zaznacza ekspertka.
Roksana Benedykciuk podkreśla także, że chociaż zachowania krewnych mogą wydawać się niegroźne, znacząco wpływają na rozwój dziecka i kształtowanie się jego świadomości o świecie.
– Rodzic nie powinien dawać przyzwolenia na to, aby ciocia, wujek, babcia czy dziadek całowali dziecko w usta, zwłaszcza kiedy ono samo tego nie chce. Zmuszanie dziecka do buziaków czy przytulania wbrew jego woli może sprawić, że w przyszłości, już jako dorosły człowiek, przestanie brać swoje preferencje pod uwagę. Nie będzie potrafiło świadomie zatroszczyć się o swoje fizyczne granice. Warto wspomnieć, że w takich sytuacjach dochodzi do rozmycia tych granic. Dziecko może zacząć mieć problem z oceną tego, czy czyjś dotyk jest nadużyciem, czy też nie – zaznacza. I dodaje:
Dziecko zmuszone do czułości wobec innych czuje się bezbronne, zawstydzone, wystraszone.
Jak zatem reagować, gdy krewni chcą przekraczać granice fizyczne malucha? Psycholożka mówi jasno: jedyną odpowiednią reakcją jest protest opiekunów. – Myślę, że warto mówić stanowczo i wprost: "nie chcę, abyś całował Michała w usta", "Kuba nie ma ochoty na przytulanie się, może przybijecie sobie piątkę?", "Kasia nie lubi się przytulać, może zmienimy przytulasy na wysyłanie buziaków?" – radzi Roksana Benedykciuk w rozmowie z portalem RadioZET.
Lekarz ostrzega rodziców. „Pocałunek prowadzi do przekazania małemu dziecku patogenów”
Komfort psychiczny dziecka jest kwestią, o której rodzice nigdy nie powinni zapominać. Jednak buziaki w usta, którymi rodzice i krewni „obdarowują” pociechy są niebezpieczne nie tylko dlatego, że ingerują w intymność kilkulatków. Jakiś czas temu sieć obiegło ostrzeżenie matki, której córka po soczystym buziaku krewnej wylądowała w szpitalu. Dziewczynka zaraziła się od dorosłej osoby wirusem opryszczki, bardzo niebezpiecznym dla maluchów.
Przerażona mama udostępniła w mediach społecznościowych zdjęcia dziecka. Usta dziewczynki pokryte były pęcherzami i ranami. – Najmniejszy dotyk powodował krwawienie z ran. Moja córeczka nie mogła jeść ani pić, co powodowało utratę wagi i odwodnienie. Bardzo cierpiała – zaznaczyła mama malucha, chcąc przestrzec internautów.
Patrzenie na ból dziecka jest przerażające. Mam nadzieję, że mój post i udostępnione zdjęcia zwiększą świadomość. Proszę, nie całuj ani nie pozwól nikomu całować swoich dzieci
Agnieszka Pomykała-Słupianek, lekarka w trakcie specjalizacji z pediatrii, która na Instagramie prowadzi profil o nazwie Pani Zdrowia Swoich Dzieci, rozwiewa wszelkie wątpliwości:
– Z punktu widzenia medycyny nie należy całować dzieci w usta. Ponadto nie należy ich całować również w rączki, stópki, czy oblizywać smoczek. I wyjaśnia: – Całując dziecko, przekazujemy mu naszą ślinę, a wraz z nią wszystkie patogeny, które się w niej znajdują. Dla nas samych część tych patogenów jest obojętna. To oznacza, że nie stanową one zagrożenia dla naszego zdrowia, są częścią flory bakteryjnej. Jednak dla dziecka, które dopiero buduje swoją odporność, patogeny przekazane przez osobę dorosłą mogą stanowić istotne zagrożenie.
Zobacz również: Czy warto się całować? Sprawdź, kiedy jest to ryzykowne
Czym może zarazić się dziecko przez pocałunek? – W ślinie dorosłego mogą znajdować się na przykład: bakterie, w tym bakterie wywołujące próchnicę, paciorkowce, gronkowce i wiele innych, wirusy, chociażby wirus opryszczki, który u małego dziecka może nawet doprowadzić do zapalenia mózgu, wirus grypy czy SARS-Co2 wywołujący COVID, grzyby jak chociażby candida wywołujące kandydozę – zaznacza lekarka.
Agnieszka Pomykała-Słupianek zaprzecza także temu, jakoby całusy były „naturalną szczepionką” dla maluchów. Tłumaczy, że wymiana śliny jest zbyt ryzykowną formą „wzmacniania odporności” u dzieci. – Pocałunek powoduje konieczność dużej aktywacji układu odpornościowego. Wszystko po to, aby nie doszło do rozwoju zakażenia w organizmie. Jednak często układ odpornościowy dziecka nie jest gotowy na kontakt z tak dużą ilością patogenów w krótkim czasie, a to może spowodować rozwój poważnej infekcji – podkreśla.
RadioZET.pl